piątek, 10 stycznia 2014

Kolejna porcja błyskotek!

Pokażę Wam kilka kolejnych biżuteryjnych propozycji. Niektóre nowsze, inne starsze, wszystkie za to błyszczące :)

Na początek kolczyki, które zrobiłam dla koleżanki. Prosta baza, wielkości 18x25mm. Oczka wykonane z lakieru China Glaze He's Going In Circles z kolekcji Kaleidoscope.




Tutaj komplecik wykonany z lakieru Golden Rose Jolly Jewels 115, dwie warstwy na białej bazie. Medalion jest dość duży, ale delikatna. Oczko ma 30x40mm. Do kompletu są kolczyki 13x18mm na biglach angielskich, oraz pierścionek tej samej wielkości.




Na koniec komplecik wykonany dla bardzo wyjątkowej koleżanki :* Wykonane z lakieru Kleancolor Scarlet, na czarnej bazie. Wszystkie oczka mają 18x25mm. Kolczyki, wisiorek i pierścionek.




Podobają Wam się?



czwartek, 9 stycznia 2014

Różowo!


Hmmm raczej nie pałam wielką sympatią do różowego koloru, ale jeżeli chodzi o paznokcie - to nawet mi się podoba. Dzisiaj musicie mi uwierzyć na słowo, że to róż. Jeszcze na zdjęciach w sztucznym świetle, jak cię mogę. Ale na tych dziennych coś mocno czerwono wyszedł.

Sztuczne światło
To China Glaze Sneaker Head, dość ciemny, malinowy róż. Może blisko mu do czerwieni, ale to zdecydowanie róż. Na moich zdjęcia są trzy warstwy. Lakier jest dość rzadki, ale w sumie malowało się przyjemnie. Trzeba było go tylko wyczuć. Przy dwóch warstwach wyglądał ładnie, tylko na niektórych paznokciach widać było białą linię końcówek. Stąd trzecia warstwa.

Tutaj kolejne zdjęcia w sztucznym świetle. Ale kolor jest wyblakły na nich, w rzeczywistości jest bardzo intensywny.





















Na wierzch dałam mgiełkę Golden Rose Paris 98. Jest śliczna. Mam słabość do wszelkich mgiełek, ale ta wybitnie mi się spodobała. Ona z każdego zwykłego mani potrafi zrobić coś fajnego. Dodam, że to jeden z nielicznych lakierów (jak nie jedyny obok czerni), który wykończyłam i kupiłam już któryś raz z kolei. Całość pokryta jest tradycyjnie topem INM Out The Door.

Teraz trochę dziennego światła, ale kolor przekłamany..


Ten lakier aż neonowo wychodził mi na zdjęciach, zrzuciłam, obejrzałam, a tu albo wyblakły róż, albo czerwień i to jeszcze jakaś ciepła. Nie, nie... Widocznie telefon nie lubi się z malinami. Może innym razem uda mi się zrobić mu sensowne zdjęcia.




















Jak widzi Wam się kształt paznokci? Starałam się zrobić z nich coś smuklejszego, bliżej migdałków. Na żywo wydawały mi się już mocno spiczaste, jednak na zdjęciach ten efekt całkiem zniknął. Wskazówce chyba należy się jeszcze trochę piłowania. Ale też, na żywo jest sporo węższa i bałam się ją za mocno zjechać po bokach. Rady i sugestie mile widziane!




środa, 8 stycznia 2014

Piórka


To akurat jeden z tych typów lakieru, co do którego mam mieszane uczucia. Zazwyczaj mi się nie podoba. Szczególnie jak lakier ma mieszany brokat, okrągły i trawki. No nie leży mi i koniec. Wyjątkiem były w zasadzie lakiery Golden Rose Impression. Ładne to w butelkach, tylko sama nie wiedziałam co z nimi zrobić. Długo dojrzewały w moim lakierowym składzie. Aż Czarna Kawa ze Szczypty Koloru pokazała to mani. Przepadłam! Wygląda świetnie i od razu zdecydowałam, że muszę spróbować.
Oczywiście mi nie wyszło :D


Po pierwsze, ja mam lakier Golden Rose Impression 13. Trochę mniej delikatnie wygląda przez czarne piórka. Po drugie, źle dobrałam bazę. Wydawało mi się, że będzie widać te jasne turkusowe drobinki, a tu praktycznie nic, a nic. Po trzecie, nie umiałam tak ładnie nałożyć drobinek.





















Brokaty Golden Rose mają chyba to do siebie, że są dość gęste. Jest to zarówno zmorą, jak zapewne zaletą. Dla mnie bardziej zmorą niestety. Prawdopodobnie w zamierzeniu miały ładnie kryć cały paznokieć, używając tyko kilku warstw. Niestety w tym wydaniu mi się nie podobają. Z kolei jeżeli chcę nimi zrobić a’la french czy owo cieniowanie od góry. Nabiera się za dużo drobinek. Nie bardzo da się je ładnie, symetrycznie rozłożyć. Jeżeli zaś chcemy coś poprawić, dołożyć – robi się za grubo.
Ja po pierwszych dwóch paznokciach stwierdziłam, że lepiej wyjąć malutki pędzelek do zdobień i nakładać partiami drobinki w takich miejscach, jakie uznam za stosowne. To był strzał w dziesiątkę. Wbrew pozorom, wcale nie zeszło mi z tym dłużej, niż jakbym miała to robić normalnie - pędzelkiem z lakieru.




Trochę skopałam bo pierwsze paznokcie ozdobiłam za daleko, więc w efekcie średnio to wygląda. U Czarnej Kawy wyszło o niebo lepiej! U mnie trochę jakbym miała włochate paznokcie :D Wiem, okropne skojarzenie :D Ale nie poddaję się, będę jeszcze kiedyś próbować!

Bazą jest Essie Where’s My Chauffeur? Dwie warstwy, fajna konsystencja, szeroki pędzelek (w mojej wersji). Miły i przyjemny lakier. Chociaż mam wrażenie, że jest bardziej przybrudzony niż wydaje się w butelce. Całość pokryłam bezbarwnym lakierem Color Club, następnie dwoma warstwami INM Out The Door. Niektóre piórka trochę wystawały ponad powierzchnię, stąd aż tyle warstw.

Mam wrażenie, że moje paznokcie już totalnie straciły kształt przy tym mani. Już je trochę wypiłowałam teraz, ale mam jakiś zły okres pod tym względem... Zasadniczo nawet nie tylko pod tym, bo skórki też mam w opłakanym stanie. Odsuwać je trzeba byłoby chyba codziennie, żeby wyglądały ładnie. Eh, jak nie urok... to wiadomo co. Przy następnym mani, jakie Wam pokażę będę pytać o kształt. Sporo podpiłowałam od czasu piórek. Mam nadzieję, że jest lepiej.


niedziela, 5 stycznia 2014

Bombkowe paznokcie

Już po Świętach, ale mam moje bombkowe mani. Dzisiaj w roli głównej Colour Alike O W Bombkę.


Lakier pochodzi ze świątecznej kolekcji Colour Alike Hola Hola. Jest to kolekcja czterech holograficznych kolorków: O w Bombkę, Ja Pierniczę, Do Jasnej Choinki i Figa z Makiem. Holo jest tutaj rozproszone, ale mimo wszystko fajnie się prezentuje. Nie omieszkałam kupić wszystkich, więc możecie się spodziewać u mnie też pozostałych kolorów. Bardzo podoba mi się nazwa kolekcji oraz nazwy poszczególnych lakierów. Są zabawne i po polsku. Ogólnie lubię fajne nazwy lakierów, ale mając je po polsku to już w ogóle szal.



O w Bombkę ma świetne krycie, na moich zdjęciach są dwie warstwy, ale można byłoby próbować pokryć paznokcie nawet jedną. Malowało się przyjemnie, chociaż lakier ma dość zwartą konsystencję, nie jest gęsty, nie jest też jednak lejący, jak niektóre moje lakiery.


Jedyną wadą tych lakierów jest fakt, że top nakładany na wierzch gasi holo. Ja dodatkowo zniszczyłam jeden paznokieć próbując dać na wierzch INM Out The Door. Chyba za mocno przycisnęłam przy skórkach pędzelek i zrobiłam sobie poważny prześwit w lakierze.. Poprawiłam ten jeden i zostawiłam całość solo, sporo siedziałam i schłam. Mimo to miałam pościel na dwóch pazurkach, a w ciągu dnia trochę rysek i wgniecenie. Nie mogę nosić lakierów solo, wiecznie coś sobie zepsuję.




 Jak Wam się podoba?



piątek, 3 stycznia 2014

Lakier z przypadku

a dlaczego z przypadku? Bo nawet o nim nie myślałam wcześniej. Dopiero jak jedna z koleżanek (Pilar zdaje się :*) pochwaliła się, że zamierza go nabyć.. wtedy stwierdziłam, że też mi się podoba i muszę go mieć. Fakt, kiedyś kiedyś mocno chodził za mną Classic Camel firmy China Glaze. Są mniej więcej w podobnym klimacie.. ale Kalahari Kiss po prostu mnie oczarował. Dla Pilar wielkie dzięki, bo mocno żałowałabym, gdybym go jednak nie wzięła.

Także dzisiaj China Glaze Kalahari Kiss + wzorek Konad


Kalahari Kiss to jeden z tych kolorów, który albo kochamy, albo nienawidzimy. Ja zdecydowanie kocham! Malowało się nim idealnie. Dwie warstwy dały super krycie.




















Ten lakier bardzo podobał mi się na mnie. Nie był za ciepły, był ciekawy. Mam słabość do takich niejednoznacznych kolorów. Całość jednak, aż prosiła się o wzorek. Tutaj podziałałam płytkami do stemplowania. To jeden z moich ulubionych wzorków, pochodzi z płytki Konad m64. Oprócz tego, że wzorek jest zwyczajnie ładny, ma też inną zaletę. To jeden z wzorków, jakiego można dołożyć kiedy nam trochę zabraknie do pokrycia całej płytki.

Ja niestety przy tej długości płytki musiałam już niektóre kwiatki dodać, zwłaszcza na kciuku. Na blaszce pokrywałam lakierem jakiś pojedynczy element wzoru, np. cały kwiatek lub cały listek i za pomocą małej gumeczki stempla Konad nanosiłam w odpowiednie miejsce. Nigdy nie próbuję dorabiać wzorków, które są jakąś całością, np. kratki. Niemal niemożliwe jest trafić tak, żeby nie było widać łączenia. Przy tym wzorku wystarczy dodawać pojedyncze elementy wzoru w określone luki na płytce i nawet nie widać, że coś tu było kombinowane.


Do stemplowania użyłam lakieru My Secret 121. Całość pokryłam topem Golden Rose Gel Look, żeby nie rozmazać wzorku. Następnie żeby całość szybciej wyschła dodałam warstwę wysuszacza INM Out The Door.

Jak Wam się podoba moja pustynia?


czwartek, 2 stycznia 2014

Kolejny prezent gwiazdkowy

Tak, tak.. kolejny prezent gwiazdkowy. Zarówno lakier, jak i płytka z  której pochodzi ta piękna krateczka. Mam przedziwne wrażenie, że wykorzystałam już wszystkie okazje do robienia sobie prezentów do 2017 roku, co najmniej!


Lakier, który tutaj widzicie to Orly Prelude To A Kiss. Zamówiłam go (i inne) z Malinką z Bajzlu Kosmetycznego, z okazji wyprzedaży na stronie Orly. Są to lakiery, jeszcze w starych buteleczkach, które zdecydowanie bardziej mi się podobały.
Najpierw zacznę od bazowego koloru. To dość ciepły, lekko brzoskwiniowy róż (?) i to chyba najtrafniejsze określenie jakie wymyśliłam.


Na ten lakier miałam ochotę już od jakiegoś czasu, w końcu jest u mnie. Na moich zdjęciach są dwie warstwy, co wystarczyło do krycia. Malowało się przyjemnie. Niestety mam problemy z płytką paznokci. Jest jakaś taka poszarpana. Często zauważam na niej zadziorki, które jak się pociągnie to jakbym pociągnęła skórkę, idzie dalej i dalej. Próbuję je spolerowywać, ale nie zawsze jest to możliwe. Stąd po pomalowaniu wygląda to jakby mi coś w lakier wpadło, eh... jak nie urok.. Muszę posiłkować się mgiełkami czy brokatami, żeby to ukryć.

Także na wierzch dałam mgiełkę Wibo 471 z nowej serii. Wspominałam już chyba, że kocham te mgiełki miłością wielką. Tylko, że te stare! Z numerkami sto coś tam. Ta której użyłam tutaj jest dużo bardziej "nachalna". Ma więcej drobinek, przez co mocno kryje lakier bazowy i lekko go ochładza. Na ciemniejszych lakierach nadaje dość nieprzyjemne perłowe wrażenie. Nie lubię pereł, a te nowe mgiełki trochę taki efekt dają. Czasem znać pociągnięcia pędzelka nawet.. Na tak jasnych lakierach jak ten jest ok, chociaż i tak wolę ten delikatny efekt starszej serii.


Poniżej trochę zdjęć z wzorkiem. Pochodzi on z płytki XL PRO 01 firmy MoYou London. Kilka płytek firmy MoYou London oraz stempel XL, również zamawiałam z Malinką. Ona o swoich pisała tutaj. Ostatnio ciągle się nakręcamy nawzajem na nowe zakupy :D


Firma jest warta uwagi ponieważ posiada płytki XL z większymi wzorkami (1,5cm x 2,0cm) od m.in płytek Konad czy nowych Bundle Monster. Ma to dla mnie kluczowe znaczenie jak odrobinę zapuszczę paznokcie. Często brakowało mi wzorku na kciuk, czasem przy dłuższych paznokciach, również na resztę. Dosztukowywać jednak nie potrafię, zwłaszcza, że nigdy nie trafi się idealnie. 

Płytki są świetnej jakości. Grawer jest wyraźny, ma gładkie krawędzie, tył płytki zabezpieczony jest plastikiem. Pakowane są w tekturowe kieszonki, które są absolutnie słodkie. Mają na froncie Panią z danej kolekcji oraz nazwę kolekcji, z tyłu zaś krótką instrukcję obsługi. Bardzo podobają mi się te opakowania. Fajne jest też to, że każda kolekcja ma przypisaną inną ładną kobitkę :) Ja zamówiłam zarówno płytki XL, płytkę o normalnych wymiarach oraz całkiem unikalna płytkę z wzorkami ułożonymi w scenkę. Coś niesamowitego!





















Mój wzorek wykonałam lakierem Essence Magnetics 02 Hex Hex. Wzorek odbił się idealnie, odrobinę tylko zwichrował się na serdecznym (pofalowana linia kratki) :) Stempelek XL firmy MoYou jest całkiem inny niż np. stempel firmy Konad. Gumeczki są białe i mocno błyszczące. Jedna jest wręcz ogromna, dostosowana do wzorków XL. Druga odrobinę mniejsza, wielkości różowej, dużej gumeczki Konad. Stempel MoYou jest także dużo miększy oraz bardziej łapie wszelkie brudki. Trzeba go dokładnie czyścić.
Na początku miałam problem z łapaniem wzorów przez stempel, już się bałam, że coś z nim nie tak. Zwłaszcza, że stempel Malinki działał bez zarzutu. Spolerowałam gumeczkę, ponieważ czytałam o tym sposobie przy okazji stempla Konad. Niestety nie pomogło. Próbowałam z różnymi lakierami i dalej tylko cześć wzoru łapała się na stempel. Ostatnio wzięłam się za to znów. I wyszło idealnie. Fakt, użyłam innej płytki, ale albo stempel się nastroił, albo na początku wybrałam kiepskie wzorki do moich prób. Na razie jest ok i jestem zadowolona, przy następnych próbach będę zdawać relację jak się sprawuje ten stempel.
Dodam jeszcze, że ja nie używam zdrapki dołączonej do stempla, tylko karty do bankomatu. Podpatrzyłam też na jakimś blogu fajny sposób na czyszczenie stempla z tych brudków, które łapie. Kładę obok siebie rolkę samoprzylepną do ubrań i na niej zostawiam wszelkie włoski, resztki wzorków itp.


Całość pokryłam, tradycyjnie już, topem Golden Rose Gel Look. TUTAJ możecie zobaczyć płytkę z której skorzystałam.

Dodam, że płytki kupiłam sama, nie dostałam ich do recenzji, ani nic takiego. Polecam je z całego serce, bo są rewelacyjne. Nie dość, że mamy do wyboru masę wzorków XL, co dla mnie miało ogromne znaczenie. Dostajemy też świetny jakościowo produkt w racjonalnej cenie.

środa, 1 stycznia 2014

Sylwestrowo i Nowo Rocznie!

Na początek chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Spełnienia marzeń, dużo radości i ciepła. Wszelkiej pomyślności i zadowolenia z życia!



Mani na dziś to znów brokat. Nawet z tej samej kolekcji co poprzedni pokazywany przeze mnie. China Glaze I Herd That.


Właściwościami I Herd That również przypomina I'm Not Lion. To drobny brokat o bardzo fajnej konsystencji. Łatwo i przyjemnie się go nakłada. Dwie warstwy całkowicie ukryły mój lakier bazowy. Był to garfieldowy pomarańcz Delia Coral Prosilk  123.





















Oczywiście lakier ten również ma holograficzne drobinki, których nie udało mi się na zdjęciach uchwycić.





















Kolorystycznie, mam wrażenie, że aparat mi go trochę oziębiał. Sama nie wiem na ile jest to możliwe. Udało mi się jednak zrobić kilka zdjęć na których odcień był dużo cieplejszy. Takich jak zdjęcie z lewej. Myślę, że może to być po prostu kwestia oświetlenia. Na zdjęciu z lewej bardziej żółto-złote drobinki zabłyszczały i stąd lekka różnica.





















Tutaj również podobna sytuacja. Lakier migocze więc trudno go statycznie uwiecznić.

Teraz kilka zdjęć w sztucznym świetle. Jak każdy niemal brokat, I Herd That magicznie wygląda pod żarówką!

Lakier po pomalowaniu był chropowaty i lekko matowy. Na jedną warstwę kremowej pomarańczy i dwie brokatu dałam jedną warstwę bezbarwnego lakieru Color Club i jedną INM Out The Door. Brokat był praktycznie niewyczuwalny.




















Na tym lakierze miał powstać jeszcze wzorek stempelkowy, podobnie jak na I'm Not Lion. Niestety, zepsułam! Podkusiło mnie żeby użyć czarnego lakieru Konad, bo ma bardzo głęboki kolor. Jest też jednak baaardzo napigmentowany, więc jak zaczęłam ścierać nadmiar wzorku ze skórek, upaprałam się cała w czarnych smugach. Nie udało mi się doczyścić delikatnie patyczkami ani palcóew, ani skórek. Zmyłam więc całość i witam Nowy Rok w golasach.


Jeszcze raz wszystkiego dobrego i mam nadzieję, ze mani Wam przypadnie do gustu!