O tak, magiczny to dobre określenie. Jak kilka lat temu zobaczyłam flejksy w tych kolorach to niemal oniemiałam. Żadna firma w tamtym czasie nie produkowała takich lakierów, tylko NfuOh znałam. Oczywiście były drogie i trudno dostępne, no ale jak lakieromaniaczka mogłaby ich sobie odmówić :D
Bazą tutaj jest najzwyklejszy, czarny lakier My Secret 121. Ja dałam dwie warstwy, ale on bardzo ładnie kryje. Przy większej precyzji w malowaniu to jednowarstwowiec.
Teraz parę słów o kwintesencji mani. NfuOh 54 to zielono, niebiesko, turkusowe flejksy w lekko turkusowej bazie. Piękny, no po prostu piękny!
Te lakiery w moim mniemaniu najlepiej wyglądają na ciemnych bazach. Wydobywa się z nich wtedy cała paleta kolorów. Pięknie opalizują na żywo, mam nadzieję, że choć część tego efektu uchwyciłam na zdjęciach. Tutaj możecie zobaczyć jedną warstwę NfuOh! Mają świetne krycie, dużo płatków nabiera się na pędzelek. Całość pokryta jest jedną warstwą top coatu.
Muszę Was przeprosić za kształt paznokci. To trochę taki samopas.. nie miałam ani czasu ani możliwości ich wypiłować lepiej. Ostatnio dziewczyny zwróciły uwagę na moje za mocno wypiłowane boczki, więc chciałam zostawić je w spokoju. Cóż, moje paznokcie rozszerzają się jak nie wypiłuje mocniej.. Tak mniej więcej to wtedy wygląda. Sama nie wiem, może jestem przewrażliwiona?
Poniżej użyte lakiery.
Jest też makijaż. Nawiązać kolorystycznie do mani było ciężko. Na początku miałam łączyć zieleń z niebieskim/granatem. Trochę to kontrowersyjne połączenie mogło wyjść, a makijaż był na wyjście. Wolałam więc postawić na bezpieczniejsze turkusy.
Użyłam w tym makijażu całej masy cieni, aż wyszło co wyszło . W wewnętrznym kąciku jest cień Martini, dalej Hummingbirg i Green Iguana z paletki Sleek Snapshots. Zewnętrzny kącik przyciemniłam cieniami Orbit i Fern z paletki Sleek Ultra Mattes V2 Darks. Na dolnej powiece jest cień Orbit.
Poniżej użyte paletki cieni.
Jak Wam się podoba mój zestaw?