Dzisiaj pokażę Wam dwa "brzydalki", które albo ktoś pokocha albo znienawidzi. Ja osobiście mam słabość do takich kolorków. Wszelkie zgniłe zielenie, błotkowe brązy i inne rozkładające się istoty jakoś mnie zawsze łapią za moje lakierowe serducho.
Główne role w tej Opowieści o Potworze z Bagien grają China Glaze Budding Romance i Orly It's Not Rocket Science.
Jeżeli chodzi o ChG Budding Romance to jest to na pewno unikalny kolor. Trochę może żelkowy, niestety nie kryje specjalnie dobrze. Ja zdaje się dałam trzy grubsze warstwy. Na 100% niestety Wam nie napiszę, bo już nie pamiętam. Lakier ten zagościł na wszystkich paznokciach.
Na serdecznym i środkowym dodatkowo na ChG wylądował Orly It's Not Rocket Science. Szczerze mówiąc za nazwę wzięłabym bez zastanowienia ChG Zombie Zest, jednak Orly nawinął mi się po drodze. Zdaje się są mega podobne, więc Chinkę odpuściłam. Kolor, wykończenie, urok osobisty - skradły moje serce! Mam słabość do takich lakierów i już!
Orly dałam dwie warstwy, malowało się bezproblemowo.
Paznokcie tutaj już nieco skrócone, jak na pewno zauważycie. Głównie kształt chciałam poprawić, ale zdaje się po zmyciu żółtego neona ujrzałam lekkie rozdwojenie. Wolałam dmuchać na zimne i skróciłam wszystko.
Świetnie czułam się w tym mani. Wiem, że nie każdemu leżą takie kolory, ale ja pod wpływem tego mani zakupiłam nawet nową paletkę Sleek'a. Lubię dopasowywać makijaż pod paznokcie, o czym się zapewne przekonacie w przyszłości. Także jakby kto pytał, do mojej rodziny cieni dołączyła paletka Sleek Shangri-la Supreme.
Całość pokryłam jedną warstwą INM Out The Door. Na Orly dało to idealną taflę. Ten lakier nawet zmywał się przyjemnie. Nie było problemów, jak z brokatami.
Mam dla Was także jedno zdjęcie w świetle sztucznym. Pod lampa pierścieniową. Zazwyczaj nie uznaję zdjęć mani w innym świetle niż naturalne, dzienne. Myślę jednak, że warto dla samego porównania zobaczyć.
Poniżej makijaż, jeszcze bez użycia nowej paletki :) Tutaj wykombinowałam połączenie kilku cieni jakie akurat miałam, żeby stworzyć coś na kształt zgniłej zieleni. Taki delikatny dzienniak wyszedł. Tak, tak właśnie maluję się w wersji light :) Uwielbiam mocne makijaże, nawet w południe.
Użyte lakiery.
Jak Wam się podoba?
Jakie brzydalki... świetne są!
OdpowiedzUsuńTez lubię takie kolory :)
Hehe "brzydalki" górą zatem :D
Usuńbrzydki, ale ładny :D
OdpowiedzUsuńŁadny, ładny. Oba z resztą :D
UsuńOrly podoba mi się bardzo, natomiast Chinka dla mnie taka sobie. Połączenie fajne więc ta Chinka nie gryzie mnie za bardzo w oczy ☺ za do makijaż super!
OdpowiedzUsuńCzyli połączenie kompromisowe mi się udało ;) Dzięki! Nie ukrywam, że bardzo mi schlebia, że makijaże Wam się podobają. Dopiero debiutuję, a to zawsze miło w taki momencie usłyszeć dobre słowo :*
UsuńNie przepadam za zgniłymi zieleniami, ale Orly wygląda super! :) Za to CG nie bardzo ;)
OdpowiedzUsuńTo specyficzny lakier, wiadomo :)
UsuńJa też mam słabość do takich brzydali :) Super :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńOrly - kapitalny!
OdpowiedzUsuńi Chinka ma w sobie 'to coś' :)
Zgadzam się, bardzo się z nimi polubiłam ;)
Usuńo jaka chinusia, ale jestem do tyłu z zakupami, damn :P
OdpowiedzUsuńHehe, nadrabiaj Sab, nadrabiaj! :)
Usuń