niedziela, 31 sierpnia 2014

Magiczny NfuOh 54!

O tak, magiczny to dobre określenie. Jak kilka lat temu zobaczyłam flejksy w tych kolorach to niemal oniemiałam. Żadna firma w tamtym czasie nie produkowała takich lakierów, tylko NfuOh znałam. Oczywiście były drogie i trudno dostępne, no ale jak lakieromaniaczka mogłaby ich sobie odmówić :D


Bazą tutaj jest najzwyklejszy, czarny lakier My Secret 121. Ja dałam dwie warstwy, ale on bardzo ładnie kryje. Przy większej precyzji w malowaniu to jednowarstwowiec.




















Teraz parę słów o kwintesencji mani. NfuOh 54 to zielono, niebiesko, turkusowe flejksy w lekko turkusowej bazie. Piękny, no po prostu piękny!


Te lakiery w moim mniemaniu najlepiej wyglądają na ciemnych bazach. Wydobywa się z nich wtedy cała paleta kolorów. Pięknie opalizują na żywo, mam nadzieję, że choć część tego efektu uchwyciłam na zdjęciach. Tutaj możecie zobaczyć jedną warstwę NfuOh! Mają świetne krycie, dużo płatków nabiera się na pędzelek. Całość pokryta jest jedną warstwą top coatu.




















Muszę Was przeprosić za kształt paznokci. To trochę taki samopas.. nie miałam ani czasu ani możliwości ich wypiłować lepiej. Ostatnio dziewczyny zwróciły uwagę na moje za mocno wypiłowane boczki, więc chciałam zostawić je w spokoju. Cóż, moje paznokcie rozszerzają się jak nie wypiłuje mocniej.. Tak mniej więcej to wtedy wygląda. Sama nie wiem, może jestem przewrażliwiona?


Poniżej użyte lakiery.


Jest też makijaż. Nawiązać kolorystycznie do mani było ciężko. Na początku miałam łączyć zieleń z niebieskim/granatem. Trochę to kontrowersyjne połączenie mogło wyjść, a makijaż był na wyjście. Wolałam więc postawić na bezpieczniejsze turkusy.
Użyłam w tym makijażu całej masy cieni, aż wyszło co wyszło . W wewnętrznym kąciku jest cień Martini, dalej Hummingbirg i Green Iguana z paletki Sleek Snapshots. Zewnętrzny kącik przyciemniłam cieniami Orbit i Fern z paletki Sleek Ultra Mattes V2 Darks. Na dolnej powiece jest cień Orbit.



Poniżej użyte paletki cieni.


Jak Wam się podoba mój zestaw?



wtorek, 26 sierpnia 2014

Jak w lesie o północy, czyli Orly Meet Me Under The Mistletoe!

Ciemność widzę, ciemność! O tak, uwielbiam zarówno takie mani, jak i takie makijaże. Zasadniczo, też ubieram się na ciemno. Dobrze się czuję w takiej wersji. Zapraszam zatem na zdjęcia :)


Pod tym drobinkowym cudem, jak zwykle jest baza. Tym razem użyłam Essie Stylenomics. Idealnie pasuje w tym mani, dodatkowo to niemal jednowarstwowiec.




















Gwoździem programu jest dzisiaj Orly Meet Me Under The Mistletoe. To piękny, ciemnozielony, głęboki glassfleck. Jest na prawdę napakowany drobinkami, na moich zdjęciach  na kremowej bazie są dwie warstwy Orly i prezentują się świetnie. To niezwykle urokliwy lakier.


Całe mani pokryte jest topem INM Out The Door. Ślicznie wyrównał lakier i myślę, że dzięki niemu powstała taka tafla i głębia za razem.




















Próbowałam sfotografować dla Was to mani z każdej strony i w każdej perspektywie, żeby uchwycić drobinki. Nie wiem czy się udało.. Ten lakier na prawdę ma niezwykły urok. Ja jednak kocham całym sercem glassfleckowe lakiery.


Co do samych drobinek to są one na pewno mniejsze niż np. w lakierach Zoya, które nie raz pokazywałam. Nie są też holograficzne. Są seledynowe i ciemnozielone zdaje się. Piękne tak czy owak!




















Poniżej użyte lakiery.


Jest też ciemny makijaż. Wydał mi się on niezwykle klimatyczny, właśnie jak las nocą. Ostatecznie bardzo Świątecznie to wszystko wyszło bo i Orly, i paletka Sleek są bożonarodzeniowe mocno. No ale, choinki też rosną w lesie :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Użyłam tutaj całej masy zielonych cieni. Na początek na całą powiekę, poza wewnętrznym kącikiem dałam cień Mistletoe z paletki Sleek Sparkle 2. Załamanie przyciemniłam czarnym cieniem Starry Night, również z tej paletki, natomiast wewnętrzny kącik rozjaśniłam pigmentem Kobo Pure Pearl Pigment 504 Mint Cream. Środek powieki oraz dolna linię rzęs potraktowałam cieniem Catrice 640 Don't Touch My Mosserati, żeby nadać trochę seledynowej barwy, podobnej jak drobinki w lakierze Orly. Koniec końców środek powieki jednak pokryłam pigmentem Kobo, bo całość wydała mi się z kolei za ciepła w stosunku do paznokci. Oto co wyszło:



Poniżej użyte cienie.


niedziela, 24 sierpnia 2014

Projekt Kwiaty: Tydzień Szósty - Kwiatek z Uziemieniem!

Dzisiaj pokażę Wam ostatni już kwiatek w Projekcie Kwiaty organizowanym przez RedRouge. Ten tydzień należy do kwiatów dowolnych. Mój to KWIATEK Z UZIEMIENIEM.


To mani jest bardzo mi drogim pomysłem, także i post będzie podszyty prywatą. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę historiami z podstawówki :D


Kwiatek z uziemieniem zrodził się zapewne podczas jakiejś niezwykle interesującej lekcji techniki, w czasach mojej podstawówki bądź gimnazjum. Byłyśmy tak zafascynowane tematyką, że przyjaciółka miała pół zeszytu w bazgrołach. Mi jakoś pod ręką powstawały zazwyczaj kwiatki, a że omawiane były pewnie jakieś schematy, kwiatek został uziemiony z iście techniczną dokładnością :D Tak, to właśnie tego dnia zyskałam mój "znak firmowy".




















Znak rozpoznawczy tak się przyjął, że mogłam w sumie kartkówki nim podpisywać zamiast nazwiskiem. Każda kartka z życzeniami urodzinowymi kończyły się podpisem zwieńczonym owym kwiatkiem. Kwiatek zagościl też na jednej ze ścian w moim pokoju :D Po pewnym czasie nabrał nawet kolorów!




















Ściany mojego pokoju to kolejna historia młodości. Jak byłam nastolatką królowały plakaty na ścianach, miałam nimi oblepione oczywiście wszelkie wolne przestrzenie. Znudziły się, jak wszystko w tym czasie - niezmiernie szybko. Narzekałam mocno na paskudne ściany po zdjęciu plakatów i jęczałam mamie nad głowa o malowanie. Kiedy kategorycznie powiedziała, że przez najbliższe lata nici z malowania.. Cóż, jak wróciła z nocnej zmiany zastała nacechowane emocjonalnie ściany w pokoju. Każda dostała jakiś ciekawy cytat, myśl przewodnią, tekst piosenki wysmarowany czarnym markerem. Nad drzwiami na przykład widniał ogromny napis "Szkoła koliduje z życiem". Kwiatek oczywiście też być musiał, miał jakiś dobry metr wysokości :D

Jeśli chodzi o pokój z młodości, to miałam nieziemski! Mama wbrew pozorom nawet nie krzyczała. Pokiwała tylko głową i stwierdziła, że ja to będę zamalowywać kiedyś :D


Tyle prywaty, teraz wracamy do mani :) Lakiery jakich użyłam to:
żółty - Color Club Almost Famous
czerwony - Joko J109 Red Alert
biały - Golden Rose Paris 04

Wszystkie nałożyłam trzy warstwy. Żółty i biały ponieważ zrobiłam lekkie smugi. Czerwony zaś to żelek, więc żeby zakryć końcówki niezbędne były trzy warstwy.




















Kwiatek zrobiny był przy pomocy farbek akrylowych i pędzelków do zdobień.


Poniżej użyte lakiery i farbki.


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Naklejki Wodne z Born Pretty Store.

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam słodkie mani z użyciem naklejek wodnych ze sklepu Born Pretty Store. Zapraszam zatem na zdjęci.


Poniżej możecie zobaczyć arkusik naklejek jaki dostałam do recenzji. Widnieje na nich napis BLE Nail Acessory, z tyłu zaś jest instrukcja obsługi. Miałam ochotę na kokardki, ale jednak wzorki z góry arkusika jakoś wyjątkowo pasowały mi do tego mani.


Technicznie rzecz biorąc naklejek używa się jak każdych innych. Wycinamy pożądany wzór, zdejmujemy grubszą, ochronną folię z wierzchu i zanurzamy arkusik w wodzie. Jak kartonik namoknie, zdejmujemy nasza naklejkę i przykładamy do paznokcia. Naklejka nadrukowana jest na bardzo cieniutkiej folii, błonce wręcz. Po naklejeniu na paznokieć nie widać krawędzi owej błonki, nic się nie podnosi, nie odstaje Dla mnie są to bardzo fajne, świetnej jakości naklejki.




















Naklejki możecie znaleźć w sklepie Born Pretty Store TUTAJ. Podczas zakupów pamiętajcie o kodzie rabatowym HMG10 z mojego bloga, uprawnia on do 10% zniżki na zakupy.


Teraz może odrobinę o lakierach jakie towarzyszą moim nowym naklejkom. Wykorzystałam równie nowe Essie. Tak, tak.. znowu zaszalałam z zakupami :D




















Ciemniejszy róż to Essie Bottle Service. Kolor w butelce mnie wręcz zauroczył. Jest zdecydowanie bardziej neonowy niż na moich zdjęciach. Niestety ma też małą wadę.. średnio kryje. Na zdjęciach są trzy warstwy, dość grube i nadal widać lekko końcówki. To żelek, stąd problemy z kryciem. Kolor jednak wiele potrafi wynagrodzić!


Jasny róż to Essie Boom Boom Room. Taaaaa, nazwa mnie zabiłam :D Ten był zdecydowanie lepiej kryjący. Miał całkiem inną konsystencję. Na zdjęciach są dwie warstwy, miejscami dodałam trzecią. Przyjemnie się malowało.


Oba lakieru potraktowane top coatem. Jak Wam się podoba, nie za słodko? Róż to w sumie rzadko spotykany kolor u mnie, gości w zasadzie wyłącznie na paznokciach i w makijażu.  Heheh mam nadzieję, ze Was nie zemdli od tych różowości i słodyczy :D


sobota, 16 sierpnia 2014

Projekt Kwiaty: Tydzień Piąty - Kwiat Tropikalny

Czas na moją kolejną propozycję kwiatową do Projektu Kwiaty u RedRouge. Mamy już piąty tydzień i tym razem temat przewodni to Kwiat Tropikalny. Moją inspiracją była Plumeria.


Zacznijmy od bazy, którą jest lakier Orly Orange Punch. To wręcz świecący, pomarańczowy neon. Lakier miał fajną, ciut żelkową konsystencję. Na zdjęciach mam dwie warstwy, jednak prześwitywały przez nie końcówki.




















Następnie cieniowanie gąbeczką do makijażu i lakierami Essie Bahama Mama oraz China Glaze Charmed, I'm Sure. Cieniowanie nie jest idealnie przechodzące z jednego koloru w drugi, bardziej ciapkowate. Chyba taki urok tych lakierów, albo urok moich kiepskich zdolności :D


Cieniowanie pokryłam topem INM Out The Door. Fajnie je "rozpuścił", tak jakby stopił ciapki ze sobą tworząc bardziej spójną całość.




















No i wzorki. Kwiatki mają czarny obrus wykonany cieniutkim pędzelkiem i farbką akrylową. Uffff ale się napoprawiałam. Jednak malunki odręczne to dla mnie wyższa szkoła jazdy :D


Kontury kwiatków wypełniłam biała farbką akrylową. Jak ta już wyschła dodałam bliżej środków kwiatów odrobinę żółtego kolorku. To też farbka.


Różowa krawędź płatków wykonana jest już lakierem. To China Glaze Thistle Do Nicely. Muszę w najbliższym czasie zrobić nim pełne mani, bo jest śliczny!




















Paznokcie z kwiatkami pokryłam na koniec topem Golden Rose Gel Look, żeby nic nie rozmazać.


Do kwiatowego mani jest też makijaż w soczystych kolorach. Patrząc na zdjęcia wydaje mi się, że mogłam dać czerwieńszy pomarańcz. No, ale nic to. Coś tam trochę do paznokci nawiązuje :D

Użyłam cieni Bammi, Strike (górna powieka) i Pout (dolna powieka) z paletki Sleek Ultra Mattes Brights. Cienia Illusion (załamanie) z paletki Sleek Sparkle 2, oraz cienia My Secret Star Dust 1 (wewnętrzny kącik).




Jak Wam się podoba moja propozycja?